Moje doświadczenia dobitnie pokazują, jak konieczne ciągle nowe i nowe
artykuły na ten temat. Kilka lat temu pracowałam z około 15osobowym
zespole, gdzie jedna z dziewczyn (jedyna z nas posiadająca dziecko)
opowiedziała, że jak odbierała małego z przedszkola, to zachowywał się
tak okropnie, że dała mu kilka szybkich na pupę i był spokój.
Wystarczyło może jedno zdanie, że ja nie uznaję klapsów, żeby wywołać
burzę, koleżanka odebrała to jako osobisty atak, wszystkie osoby, które
zabrały głos w dyskusji, twierdziły, że klaps to nie bicie, każdy miał
do przytoczenia historię z dzieciństwa, jak to ich rodzice dobrze
zrobili, że w jakiejś sytuacji im przylali i oni się w ten sposób czegoś
tam nauczyli (zadziwiające, że każda osoba, która sporadycznie
dostawała lanie, zawsze doskonale pamięta każdą z tych sytuacji, więc
chyba nie jest ona taka obojętna dla psychiki). Jakiś czas później
pracowałam z inną grupą ok 10 osób (wszystkie bezdzietne) i ta sama
sytuacja, każdy uważał, że klaps to nie znęcanie się, że są wręcz
wskazane w określonych sytuacjach. Szczytem było to, że koleżanka
obraziła się na mnie, zupełnie przekręcając moje słowa i uznając, że
uważam, że skoro ona dostawała klapsy, to teraz jest psychicznie chora!
Zawsze pojawia się argument, że skoro nie mam dzieci, to nie wiem, co
mówię (oni też nie mają a już wiedzą, że najlepszą metodą wychowania
będą klapsy). Zawsze też słyszę, że jak będę miała dziecko, to na pewno
też dam klapsa i ja nigdy nie zaprzeczam, tylko przyznaję, że uznam to
za moją porażkę a nie za sposób wychowania. Po jakimś czasie pracowałam w
dziale, gdzie część osób było świadkami poprzedniej rozmowy, część
było nowych i gdy znów wypłyną ten temat, nauczona poprzednim
doświadczeniem, siedziałam cicho i zostałam dosłownie „wywołana do
tablicy”, sprowokowana do przedstawienie swojego zdania, wytknięta
palcem jako dziwadło, które nie podniesie nigdy ręki na dziecko.
Zostały nawet zaproszone osoby z innego działu, żeby mnie uświadomić. To
pokazuje, jaka jest świadomość młodych 20-30letnich, bezdzietnych,
wykształconych, mieszkańców dużego miasta. Chcę zaznaczyć, że w moich
wypowiedziach nigdy nikogo nie atakowałam, używałam komunikatów „ja” (ja
uważam, wg mnie, a nie np. ale jesteście głupi, że tak chcecie robić i
dzieci wam za to zapłacą w przyszłości, a już nigdy dajesz klapsa, bo
jesteś nieudacznikiem :) ),
całą rozmowę opierałam na rzeczowych
argumentach (jakby żywcem wyjęte z akapitu Daj klapsa szefowi, bądź o
przewadze fizycznej osoby dorosłej, która zwłaszcza w momencie
wzburzenia nie potrafi panować nad swoją siłą, o tym, że dorosły
odpowiada za bezpieczeństwo dziecka a nie dziecko samo za siebie i dużo
innych.) Widząc reakcję otoczenia nawet starałam się jak najbardziej
łagodzić swoje wypowiedzi a i tak byłam dosłownie linczowana. Teraz
oczekuję własnego synusia i już za 2,5 miesiąca na własnej skórze
przekonam się, jakimi metodami będzie starał się naruszyć moje
przekonania i silną wolę ( wbrew pozorom już takie małe dzieci są
narażone na agresję rodziców np. syndrom dziecka potrząsanego).
↧
Autor: str
↧